Bogowie - twórcy, czy ludzkie dzieła?

Bogowie - twórcy, czy ludzkie dzieła?


Pragnę ruszyć trochę blog, ponieważ piszę sporo, ale więcej w kierunku ostatnich Boxów i książki, a z chęcią podzielę się szerzej przykładowym tekstem z ostatniego Boxu, poświęconego Melek Tausowi. 

elek Taus jest Bogiem, którego na pewno nikt nie spodziewał się w tegorocznym zestawieniu z Boxami. Nie pojawia się tu jednak przypadkowo. W przypadku różnych ścieżek magicznych, występują „wybrani” Bogowie i są oni stale związani ze ścieżką. Nie inaczej jest w Wicca, jednak nie jest ona zaborcza o innych Bogów, a wręcz przeciwnie.

Wielu wiccan w Bogów jako istoty nie wierzy, nie musi, nie jest z góry ustalone, że bez tego nie będą mogli praktykować. Wierzą za to w energie i dwa pierwiastki – męski i żeński ( na potrzeby tego tekstu, tak będę pisać, bo inkluzywność wicca i płynność seksualna to długie i burzliwe tematy, a Bogowie ludźmi nie są, bardziej chodzi o „przeciwny” rodzaj energii). Skupiając się na tych energiach, Wicca daje możliwość wielowątkowości i tworzenia rytuałów przy udziale Bogów i Bogiń z różnych ścieżek, zwyczajnie uznając innych Bogów i Boginie za ich kolejne oblicza i albo zwyczajnie bogów jako energie, albo ich przedstawienia nam tworzone.

Za to ( i wiele więcej ) właśnie Wicca do mnie trafiała najbardziej. Nie ma jednego czy iluś Bogów, idea różnych oblicz trafia do mnie i daje swego rodzaju wolność wyznaniową, jeśli mogę to nazwać w taki sposób. Dlatego też, czy nawet przez to, kiedy zapytacie, kogoś inicjowanego o jego Bogów (imiona bogów wiccańskich to tajemnica) i będzie chciał się podzielić z Wami „swoimi” Bogami to przedstawi wam oblicza, które najbardziej trafiają do jego psyche, te wizerunki, które najlepiej rezonują z nim. Podobnie jest z tą listą Bogów i Bogiń na ten rok, część znana bardziej, część mniej, ale żeby nie było, że jest tak subiektywnie zrobiona, to odpowiem na często zadawane pytanie – jak przychodzą do nas Bogowie i dlaczego Melek Taus jest tak wyjątkowy dla mnie i nie tylko dla mnie samej.

Jakieś piętnaście lat temu zaczęłam pisać książkę. Typowa fantastyka (pewnie ukończę ją za kolejne piętnaście lat, ponieważ piszę ją w dość specyficznych okolicznościach, ale to kompletnie nawiasem), natomiast miała ona przedstawiać zupełnie nowy świat z nowymi miejscami, jak i bóstwami. Przekornie chciałam, aby Bóg był jeden. Niezależnie od tego w co wierzę sama, chciałam, aby on sam był ucieleśnieniem obu tych pierwiastków: męski i żeński w jednym. Stworzyciel i destruktor. Jasność i ciemność. Dość „ludzkie” oblicze jak na Boga, ale taka była idea i założenie.

Chciałam, żeby jego imię było połączone z ptakiem, a jednocześnie przeszukiwałam nazwy i imiona Bogów, Bogiń i przeróżnych magicznych stworzeń. Mam tego dziesiątki plików dalej na laptopie, ale ani jedno z nich do mnie nie przemawiało odpowiednio. Pasował mi – Adoil, jednak na najważniejsze bóstwo było trochę za... małe i też historia samego Adoila jest ciekawa (polecam poszperać w sieci), ale przerzuciłam go na inną postać.
Szukałam dalej i dalej i w jednej z książek o mixie wyznań z Chin pojawił się - Bóg Feniks - „Suzaku”. Podobała mi się idea połączenia Boga z ptakiem, ale niekoniecznie zdublowany stąd Feniks. Jaki jest inny, równie piękny i magicznie wyglądający ptak... paw! Tak, Bóg Paw, brzmi bardzo dostojnie, dobrze, magicznie. Teraz trzeba znaleźć odpowiednie imię.
Przerzucając imiona z plików, zaczęłam łączyć w głowie różne z nich, próbując na różne sposoby i zrodziło się w mojej głowie słowo – MELEK. Nie miałam go w zestawieniu z imion. Melek – Bóg Paw, brzmi dość egzotycznie, a jednocześnie tak... zwyczajnie dobrze. Podoba mi się. Pomyślałam, żeby sprawdzić w sieci wygląd „Boga pawia” bo przecież jest trochę bóstw znanych z Indii chociażby, które przedstawiały je pod postacią czy z atrybutami tego ptaka i fajnie będzie do notatek dodać zdjęcia, takiego wizerunku. Wpisałam – Bóg Paw i pierwszy odnośnik miałam do Jezydyzmu – Melek Taus – Bóg Paw, anioł...

Byłam zszokowana i zmrożona. Czy mogłam usłyszeć o nim wcześniej? Nie bardzo. W plikach imion, tego imienia i nazwy nie było. Zwyczajnie pojawiło się w mojej głowie i podało imię z mieszanki innych jakie czytałam. Czy ja go wymyśliłam, czy przyszedł do mnie sam? W tamtym czasie nie praktykowałam z wieloma bóstwami i raczej odbywało się to na zasadzie, że, których historia i możliwości podobały mi się najbardziej z takimi pracowałam, ten... przyszedł sam.

Dalsze szukanie i czytanie pokazały mi straszną historię Jezydów i ich prześladowania. Jakoś w 2014/2015 roku ich główne, i znane nam świątynie zostały zniszczone, a oni wybici przez muzułmanów, tak mocno jak w latach wcześniejszych, czułam i wtedy, że ten Bóg próbuje się przebić jakoś dalej i głębiej do ludzi. Chce, żeby o nim mówiono, pisano, chce żeby – pamiętano.

Jest pewna teoria, która mówi, że bez ludzi Bogowie by nie istnieli, że to ludzkie myśli ich napędzają do życia i działania. Im więcej, tym lepiej, tym silniejsi są ( podobną myśl przedstawiał np. Neil Gaiman w „Amerykańscy Bogowie” ). Czy Melek nie chce, aby o nim zapomniano? Czy chce w ten sposób może zwrócić uwagę na to co dzieje się z Jezydami? Ich religia i korzenie sięgają czasów Mezopotamii. To bardzo stary Bóg, stare wierzenia. Nie wiemy za dużo, jeśli cokolwiek o tamtych bóstwach, a jemu udało się jakoś przeżyć tyle lat. Melek Taus to tylko jedno z wielu imion, ale jego wola istnienia, wola bycia poznanym jest tak silna, że zaczął „przenosić się” na inne ścieżki pogańskie.

Czy znacie: Dian Y Glas? Niebieskiego Boga? Boga Pawia w tradycji Faerie? Bóg Paw zrodzony z dwóch pierwiastków w jedno? Zwany Melekiem i wieloma innymi imionami, ale jedną ideą, jednym Bogiem. Na tyle jednością, że mamy mały precedens religijny i Jezydzi wydali specjalne oświadczenie mówiące, że Dian Y Glas - Faerie i Melek Taus są tym samym Bogiem i że podzielają działania Faerie. Jakby też jednocześnie, dzieląc się swoim Bogiem. Jest to bardzo... piękne na swój sposób i że nie ma w tym waśni o „mojszego boga”. Mamy dwie religie, które uznają tego samego Boga, która ma jednocześnie podobne historie, ale różne źródła.

Bogowie, jeśli rezonują z czymś w nas, co dopasowuje się do nich, albo/i na odwrót sprawiają, że widzimy ich wszędzie. Osoba, która zaczyna interesować się asatru np., zaczyna zwracać uwagę na wrony i kruki, że siadają nagle częściej na balkonie. Robiły tak wcześniej? Jak mogliśmy nie zwrócić na to uwagi?! Pojawiają się faktycznie częściej czy nasza uwaga na to jest bardziej wyczulona? Rodzi się jeszcze większa chęć i wola zgłębiania i szukania, zaczyna praca z Bogami. I są i tacy Bogowie, którzy przyjdą sami. Melek przyszedł do mnie niespodziewanie i komukolwiek o tym nie opowiadam, ma dziwne spotkania wkrótce na swojej drodze także. Moja pierwsza nauczycielka np., kiedy z nią o nim rozmawiałam uznała, że jest ciekawy. Wymieniałam się z nią podaniami o nim, zdjęciami etc. Kilka tygodni po tych rozmowach, przyniosła mi piękny wydruk grafiki, przedstawiający Meleka. Podziękowałam jej bo myślałam, że wydrukowała specjalnie dla mnie. Odpowiedziała, że nie drukowała go specjalnie, drukowała dokumenty w pracy i wydrukował się sam... Nie miała zapisanego pliku. Jak i w jaki sposób? Po takim czasie? Nie wiemy, mam tę grafikę do dzisiaj, wy, dostaliście ją w Boxie.

Zazwyczaj piszę wam na końcu modlitwy do Bogów, wiersze etc, ale na koniec raczej wolę dodać jedną z historii Meleka, żeby pokazać, że mimo opisów i takiego „wchodzenia” w wyznania różne i pojawiania się w głowach ludzi, Melek troszczy się o ludzi.

W historii o „Siedmiu Świętych Istotach” gdzie mają się ukłonić ludziom i Melek tego nie robi w jednej wersji zostaje za to strącony z niebios wraz z resztą aniołów ( jako ci upadli), za niewykonanie „rozkazu” Boga. W innej zostaje uhonorowany wręcz, za brak ukłonu, ponieważ przy jego stworzeniu miał powiedziane, że „nie ma się kłaniać czemukolwiek” (ciekawostka: ze zwględu na te ukłony wszystkie, Jezydzi nie kłaniają się nikomu i niczemu), a zostaje pozostawionyz resztą na Ziemi, żeby się nią opiekować i to jest powiedzmy taka „lepsza” wersja. Jednak zawsze, ale to zawsze zostają porzuceni i pojawia się konflikt z tym wielkim, wszechmocnym, który ich stworzył. I te siedem istot jest „na” ziemi przez siedem tysięcy lat i w tym czasie Melek zapełnia łzami siedem słoików, którymi to łzami ugasza ogień piekielny, aby ludzie nie cierpieli nigdy więcej.

Piękne.

Czuję, że to nie jest cała jego istota, że te wszystkie opowieści mają pewną wspólną, ale jedno jest pewne, on chce, żeby go usłyszano, a my nie powinniśmy zamykać się na głosy bóstwa.

SŁOWEM HISTORII

Melek Taûs, zwany także Malak Tāwūs i Tawûsê Melek, tłumaczony czasami jako Anioł Paw, jest główną figurą w religii Jezydów. W ich wierzeniach kosmogonicznych świat został stworzony przez jednego Boga, który, pozostawił swoje dzieło w rękach siedmiu „Świętych Stworzeń”, nazywanych także aniołami, z których najważniejszą rolę pełni właśnie Melek – Anioł Paw.

Jezydzi uważają Meleka za emanację boskości, który jest równie potężny jak sam Bóg. Jest liderem archaniołów, którym została powierzona w opiekę Ziemia.
Jest przedstawiany niemal wyłącznie w postaci pawia – zwierzęcia które w tej kulturze, podobnie jak i we wczesnym chrześcijaństwie było związane z nieśmiertelnością. Przedstawienia pawi, jak i pawich piór są wsród Jezydów bardzo powszechne, można je znaleźć w miejscach kultu, domach jak i na cmentarzach.

Jak cała religia Jezydów, to jaką rolę pełni Melek jest objęte szerokim wachlarzem tajemnicy i spekulacji. Jezydzi to bardzo prześladowana i przez to też skryta grupa. W obawie przed napaściami ich wiedza i historia mogła być przekazywana jedynie ustnie, między członkami zamkniętej społeczności. Przez specyfikę ich wierzeń muzułmanie uznają ich za heretyków, tylko w ostatnich latach ISIS wymordowało około 5000 Jezydów i doprowadziło do przesiedleń jeszcze większej liczby osób. Nikt spoza ich kręgu nie wie jak wyglądają ich świątynie wewnątrz, ponieważ jest to objęte również ścisłą tajemnicą i zakazane jest wykonywanie w nich zdjęć.
Dwie znane nam księgi „Ketêbâ Jelwa” (tłum. „Księga Objawienia”) i „Czarna Księga Jezydów” to teksty z XIX i XX wieku spisane przez osoby nie będące Jezydami, ale stanowiące najlepsze źródło o ich religii dostępne dla niewtajemniczonych.

Według Księgi Objawienia, Melek Taus sam decyduje o losach świata, zarówno o błogosławieństwach jak i klątwach i ród Adama nie powinien kwestionować jego decyzji.

Szejk Adi ibn Musafir wierzył, że jego dusza jest manifestacją Meleka, a Jezydzy uważają go za awatara archanioła na Ziemi:

Byłem przy tym gdy Adam żył w Raju i gdy Nimrod rzucił Abrahama w płomienie.
Byłem przy tym, gdy Bóg rzekł do mnie „Ty będziesz rządził i władał Ziemią”.
Łaskawy Bóg dał mi siedem światów i tron niebios.

Jezydzkie wierzenia dotyczące stworzenia świata różnią się znacząco od tych występujących w pozostałych religiach abrahamowych. Zdają się czerpać głównie ze starożytnych mezopotamskich i indoirańskich tradycji, przez co występują w nich podobieństwa m.in. do Zaratusztranizmu.
Według ich wierzeń Bóg stworzył Melek Tausa z własnej światłości i nakazał mu nie kłaniać się przed żadną istotą. Następnie Bóg stworzył pozostałych sześciu archaniołów, którym nakazał przynieść proch z Ziemi. Bóg stworzył z prochu ciało Adama i swoim oddechem tchnął w nie życie. Nakazał wszystkim archaniołom pokłonić się przed Adamem. Wszyscy oprócz Meleka wykonali polecenie Boga. Bóg widząc, że Melek wykonuje jego pierwotne polecenie uznał go za godnego zostania władcą pozostałych aniołów i jego reprezentantem na Ziemi.

Jest to jedna z największych różnic w teologii Jezydów w porównaniu do pozostałych religii abrahamowych – akt sprzeciwienia się Bogu, który dla żydów, chrześcijan i muzułmanów winien być karany, u Jezydów jest celebrowany, a dane Melekowi dwa wykluczające się polecenia były rodzajem testu, czy będzie on jego godnym namiestnikiem. To co w bliżej znanych nam religiach uznane jest za pyche, Jazydzi uznają za mądrość – Melek Taus był gotów kłaniać się jedynie przed Bogiem.
Niestety podobieństwo Melek Tausa do Lucyfera w tej historii nie umknęło muzułmańskim władcom zamieszkałych przez Jezydów ziem i od początków istnienia religii byli prześladowani jako wyznawcy szatana i heretycy. Podobne interpretacje pojawiały się też u europejskich badaczy którzy podchodzili do tematu z silnym chrześcijańskim uprzedzeniem. Sami Jezydzi utożsamiają Melek Tausa z archaniołem.



Medytacja o pokój na Ziemi

Medytacja o pokój na Ziemi

Nauka udowodniła, że ​​medytacja grupowa dosłownie zmienia świat.


Niewiele rozumiemy na temat fizyki kwantowej, ale jedna rzecz jest przynajmniej trochę pewna, że ​​masowa medytacja ma wręcz kwantowy rezultat zarówno dla medytującego, jak i dla świata.
W 1978 roku naukowcy odkryli, coś co nazywają efektem Maharishiego. Poznali to, kiedy odbyła się grupowa medytacja 7000 osób i wszyscy medytowali z intencją pozytywnego oddziaływania na miasto. Robili to przez 3 tygodnie. Wyniki tej medytacji grupowej zmieniły wskaźniki przestępczości, aktów przemocy i śmierci. Średnia redukcja wszystkich trzech wyniosła 16%. Imponujące!
Od tego czasu przeprowadzono ponad 50 badań dotyczących efektu Maharishiego z różnymi wynikami. Większość z nich wskazuje na wyraźną moc medytacji, która przekształca globalne życie i wzorce.
Kiedy badania powtórzyły się w Walii, osiągnięto niesamowite wyniki. W 1987 r. Merseyside miał trzeci najwyższy poziom przestępczości w jedenastu największych obszarach metropolitalnych w Anglii i Walii; do 1992 r. miał najniższy wskaźnik przestępczości - 40% poniżej poprzedniego poziomu! W latach 1988-1992 w Merseyside odnotowano 255 000 mniej przestępstw, niż zakładał to wcześniejszy, rosnący wskaźnik przestępczości.
Te wyniki są naprawdę niesamowite. Wspaniale jest widzieć, że medytacja ma tak głęboki wpływ. Aby dodać do tej myśli, profesor David Edwards (Austin University, Teksas), mówi:
"Myślę, że można spokojnie założyć, że potencjalny wpływ tego badania przewyższa potencjalny wpływ każdego innego trwającego programu badań społecznych lub psychologicznych. Przetrwał on szerszy wachlarz testów statystycznych niż większość badań w dziedzinie rozwiązywania konfliktów. Ta praca i teoria, która zadziwia największe głowy tego świata".
Od 1978 praktyka "Godziny medytacji dla pokoju na świecie" stała się bardzo popularna i rozpowszechniła się w ponad 100 krajach świata. 
Przy obecnych konfliktach jakie trwają na ziemi i tym jaki lęk i stres ogarnia społeczeństwo, postanowiłam utworzyć grupę medytacyjną, która raz w tygodniu usiądzie i przez 5, 10, 30 minut lub i całą godzinę będzie medytować w tym celu. Co tydzień będzie ogólna medytacja dla pokoju na świecie plus jeden wyszczególniony obszar, który potrzebuje zwiększonej uwagi.
Głęboko wierzę, że wspólnie, zjednoczeni ludzie są w stanie stworzyć piękny świat. Niech nasza wspólna medytacja będzie pierwszą cegiełką w tym kierunku. Im nas więcej, im więcej ludzi z tą samą intencją tym mocniejsze to będzie.
-

Jak medytować

W tym szczególnym przypadku medytacji dla pokoju, nie wystarczy medytacja "pustki", trzeba będzie to połączyć z wizualizacją.
Poniżej "przepis" z którego możecie skorzystać, możecie go modyfikować itp ale pamiętajcie, że CEL ma być wspólny dla nas wszystkich.
Zamknij oczy, zanurz się w swoich zmysłach i zauważ, do jakiego stopnia widzisz, słyszysz, czujesz i myślisz o rzeczach w zewnętrznym świecie. Zrelaksuj się i pozwól zmysłom uwolnić się od tego, pozwól, by twoja świadomość znalazła się w środku.
Znajdź miejsce w swoim sercu i umyśle, w którym czujesz się stabilny, spokojny i kochający. Wykorzystaj wszelkie narzędzia, techniki duchowe, psychologiczne, energetyczne i fizyczne, aby pomóc ci to osiągnąć.
Poczuj się odwiedzanym przez tych, których kochasz oraz tych, którzy cię kochają i kochali.
Bądź świadomy, poczuj miłość.
Poczuj to rozpalające ciepło w twoim sercu.
Poczuj jak łączymy się razem, połączeni miłością płynącą z naszych serc.
Wyobraź sobie, tak wyraźnie i z miłością, jak tylko możesz, twoje związki z resztą ludzkości, ze światem natury i ziemi oraz z wszelkimi siłami duchowymi i bogami, którzy są dla ciebie ważni. Poczuj jak te związki wzmacniają twoją obecność, umożliwiając ci bycie częścią większej całości, która jest pełna współczucia, miłości i inteligentnej, mądrej świadomości.
Trzymaj to uczucie w rozszerzonej jaźni i poczuj, jak jego energia dociera do twojego najbliższego otoczenia, łącząc się w miłosny sposób ze światem wokół ciebie.
Wyobraź sobie, jak ta energia cię przepełnia i promieniuje z ciebie jak piękne, złote światło, rozprzestrzenia się w tobie i wokół ciebie. Poczuj jak wypływa do społeczności i na cały świat świat, zbierając się w pokojowej współpracy ludzi, którzy zostali rozdzieleni przez różnice czasowe, geograficzne, rasowe, polityczne, pochodzeniowe czy wyznaniowe.
Jedno złote światło łączące się z kolejnymi złotymi promieniami, których jest coraz więcej i więcej i które coraz szczelniej oplatają ziemię.
Utrzymaj ten obraz jak długo chcesz.
Trzymając w miłosnym uścisku to złote światło stopniowo przelewaj je na ziemię. Poczuj jak spokój zaczyna opadać na cały obszar i ludzi mieszkających tam niczym złoty pył.
Przelej na nich tę miłość i spokój.
Poczuj jak ich serca łączą się z naszymi w miłości i spokoju. Nienawiść, zło i wszelkie konflikty są zmiecione jasnym światłem, które bije z serc nas wszystkich!
Jeśli istnieje konkretny obszar konfliktu, do którego chcesz skierować tę energię, wyobraź sobie, że konflikt rozpływa się w pokoju i prawdziwej miłości.
Pooddychaj chwilę tym światłem i zacznij stopniowo oddalać do swojego wnętrza. Nie zerwiemy w ten sposób więzów, one dalej będą, ale to już moment na odejście i wsłuchanie w stopniowo powracacie zmysły i świadomość otaczającego was świata. Wyobraź sobie, że wasza istota promieniuje światłem, niczym latarnia morska, latarnia stabilności, pokoju, spokoju, przebaczenia, miłości i współczucia.
Wyobraź fale światła i miłości, które rozpościerają się i łączą z falami innych, podobnych latarni morskich - innych ludzi pracujących, by wyrazić pokój, współczucie i miłość w swoim życiu. A gdy te fale łączą się, tkają sieć światła, która rozprzestrzenia się wszędzie, wzmacniając nas wszystkich i wszędzie.
Powoli dźwięki zewnętrzne niech wybudzają cię i oddalają od tej wizji.
Stań się świadomy pomieszczenia w którym jesteś, wszystkich mebli i tym na czym siedzisz.
Zwróć uwagę na oddech i ciężar własnego ciała.
Poruszaj stopniowo palcami u rąk i nóg i powolnie resztą ciała.
Jesteś tu i teraz.
Kiedy będziesz gotowy, otwórz oczy.
-
To wszystko może trwać pięć minut, dziesięć, bądź i całą godzinę. Najważniejsze, żebyśmy byli skupieni na konkretnym miejscu i zaczęli o tej samej porze. Niech każdy da od siebie na ile go stać.
Wierzę, że razem będziemy w stanie osiągnąć wspaniałe efekty!
Pozdrawiam wszystkich i życzę samych dobrych i magicznych dni!
Na Facebooku jest utworzone wydarzenie, które może wam posłużyć jako "przypominajka czasowa", a na koniec dodam, że to złote światło, przyda się teraz najbardziej na Ukrainie i w Rosji <3 

Kiedyś te medytacje faktycznie udostępniałam co tydzień, pora wrócić do tej praktyki.
Do zobaczenia.

V.
Magia Krwi, część I - historia i codzienność

Magia Krwi, część I - historia i codzienność


Czego nie widzę, tego nie wiem.
Czego nie wiem, tego się lękam.
Czego się lękam, tego nienawidzę.
Czego nienawidzę, to chcę zniszczyć.

Jonatan Carroll


Krew to życie. Krew może się burzyć i ścinać, może być błękitna, zepsuta, zimna i przelana, ale przede wszystkim budzi w nas jakąś pierwotną grozę. W końcu towarzyszy na każdym etapie naszego życia od samych narodzin do ostatniego tchnienia i zawsze, ale to zawsze przy jej przelaniu towarzyszy ból, nieodłączny element życia...

Boimy się krwi. Niektórych potrafi nawet obrzydzić. W reklamach z podpaskami czy tamponami używa się niebieskiego płynu, a wszystko po to aby skojarzenia były „miłe” i ani trochę nie kojarzone z krwią. Trochę to groteskowe, ale cóż... z czasem nasze wyobrażenie o krwi się zatarło i jest jak w tym fragmencie Carrolla powyżej.
Kiedyś krew była postrzegana zupełnie inaczej.

Dla Azteków krew była cenniejsza niż woda. Była pokarmem bogów. Ostatni tlatoani – Montezuma ( ur. 1466 - zm. 30 czerwca 1520), zapisał się w historii jako władca absolutny i krwawy. I nie tyle z powodu wojen. Czas w którym panował był dość spokojnym okresem (1502-1520).
Przed wstąpieniem na tron był on generałem i wysokim rangą kapłanem i tuż po objęciu władzy wybudował olbrzymią świątynię ku czci wszystkich bogów ze zdobytych przez Azteków miast. Szacuje się, że rocznie składano tam około 20 tysięcy ludzi w ofierze. To około 55 osób dziennie.
Krwią ofiar „malowano” ściany świątyni, ich czaszki wbijano na pale i przyozdabiano świątynię naokoło.

Aztekowie przejawiali niezwykłą finezję w zabijaniu swoich ofiar, co ciekawe lwia część tych ludzi dobrowalnie zgadzała się na zgładzenie ( o dobrowolnej ofierze będzie poświęcony wątek w drugiej części serii o Magii Krwi). Dla poświęcenia ziemi pod uprawę kukurydzy obdzierano człowieka żywcem ze skóry, którą to następnie przez 40 dni nosili na sobie najlepsi żołnierze. Po tym czasie zakopywano ją na polu aby przynosiło owocny plon.

Typowym obrzędem dla boga ognia - Xihuatecuhtli było wrzucenie związanej osoby do ogniska, aby przez chwilę piekł się żywcem, następnie go wyciągano, jeszcze żywego i nożem rozdzierano klatkę piersiową by wyrwać wciąż bijące serce. Sposobów na zabicie i torturowanie ofiar można mnożyć i opowiadać godzinami, choć pewnie po tych dwóch przykładach część z was poczuła obrzydzenie dla tego w jaki sposób Aztekowie obchodzili się ze swoimi ofiarami i po co to robili w ogóle. Jednak warto pamiętać w tym wszystkim o jednym szczególe – Aztekowie wierzyli, że krew jest pokarmem dla bogów, paliwem dla Słońca, które bez krwi nie będzie poruszać się po nieboskłonie.
Jak absurdalnie to nie brzmi dla nas teraz, oni naprawdę w to wierzyli i kierowali się... dobrymi intencjami. Teraz pomyślcie o Rzymianach, którzy organizowali okrutne igrzyska, gdzie ludzie ginęli z rąk własnych czy też zwierząt dla niczego innego jak zwykłej uciechy.

Przykładów z historii można mnożyć. W końcu istniejemy dzięki krwi, tak długo jak istnieje ludzkość, krew była z nami. Wg niektórych wierzeń zostaliśmy nawet z niej stworzeni. W Mezopotamii w słynnym poemacie kosmogonicznym Kig, Ea- bóg tworzy z krwi ludzkość.


W Grecji z krwi Uranosa zrodziły się inne bóstwa, z wnikających w ziemię większych kropel krwi powstały trzy boginie zemsty - Erynie, natomiast mniejsze krople dały życie nimfom, opiekującym się jesionami (nimfy jesionowe – meliady), później Gaja urodziła także, dzięki tej krwi, potężne plemię gigantów. Krew, która spadła do morza i połączyła się z morską pianą, stworzyła Afrodytę.

Dla Greków krew była podstawowym pierwiastkiem życia i każdy jego etap powinien być sankcjonowany przez krew. Dlatego często na umowach i obrzędach przypieczętowywano je krwią.

Kiedy pisałam kilka lat temu ten artykuł, robiłam to blisko Yule, gdzie głęboko pod ziemią rodził się młody bóg. Czas ten zainspirował mnie do spojrzenia na temat krwi pod kątem kobiet. Nie tylko nowego życia, ale tej krwi, którą tak bardzo usiłują wybielić w reklamach na niebiesko. Krew menstruacyjna.

Słowo „menstruacja” pochodzi od greckiego „menus” co oznacza zarówno – „księżyc” jak i „moc” i „men” - miesiąc.

Mamy różne typy krwi, jak i możemy też wyróżnić bardziej specyficzne: dziewicza krew, niewinna krew, krew królewska i menstruacyjna, która w magii wykorzystywana jest dość sporadycznie, ale wszystko przez jej wyjątkowość.

chiński talizman medyczny powodujący
zmniejszenie bolów menstruacyjnych
W rytuałach wielu tradycji i ścieżek od Taoismu do Starożytnego Egiptu mieszano krew menstruacyjną z czerwonym winem aby zwiększyć moc duchową. W Antycznej Grecji podczas wiosny siano kukurydzę zmieszaną z nią dla polepszenia plonów.

Tak wielka była wiara w potęgę krwi kobiecej, w potęgę tworzenia życia, stąd tak wiele mitów i legend spowiło ją przez wieki czasu.
Tak jak w jednym z Hinduskich mitów o tym, że ludzie powstali z tężejącej krwi Boginii.
Słowo „rytuał” pochodzi od „rtu” co w Sanskrycie oznacza – okres. Krew z macicy, która odżywiała nienarodzone dziecko, posiadała „manę” czy też „oddech życia”.

Uważa się, że tradycja „ofiary” z krwi zrodziła się właśnie przez krew miesięczną, jako jedyna oddawana bez przymusu, bez zabijania i bez cierpienia jako takiego, zupełnie inaczej niż w przyszłych wersjach z żywymi ofiarami.

Kobiece krwawienie uważano za wręcz kosmiczny przypadek, połączony z cyklami księżyca i wody. Uważano, że kobieta w tym czasie jest najsilniejsza i z tego też powodu nakłaniano je aby wsłuchiwały się w swój wewnętrzny głos, który przynosił pewne sugestie i wiedzę, z której mogło korzystać jej otoczenie.
Przejście przez „zasłonę” między światami było jakby cieńsze, zmysły wyostrzone. Wrażliwość na dźwięki, zapachy i światło pozwalało kobiecie na bycie bardziej uważną jej otoczenia.
Kobiety były przez to honorowane i respektowane. Ich ciała naturalnie przechodziły ten cykl śmierci i ponownych narodzin każdego miesiąca w synchronizacji z Księżycem, wchodząc w odmienne stany świadomości nawet bez szczególnego treningu.
Kobieta krwawi, ale nie umiera. Kobieta może dostarczyć krwi na ofiarę bez utraty życia.
Do czasu.

Kiedy mężczyźni zaczęli coraz bardziej obawiać się kobiet i ich mocy zrzucili je z piedestału wieszczek - czas „księżycowy” został nazwany nieczystym, kobieta została "nieczystą" i odseparowano, nie dla jej spokoju, ale właśnie z powodu tej rzekomej nieczystości.
Kobiety nie mogły gotować dla mężczyzn podczas menstruacji, uczestniczyć w rytuałach i ceremoniach. Ich wizje nazwano „lunacy” - wariactwem i obłędem...

Około pięciu tysięcy lat temu zaczęto odwracać się powoli od Bogini na rzecz patriarchatu, wojskowości, stanu, który mamy do dzisiaj, gdzie kobiety dalej zajmują drugie miejsce pod wieloma względami.

Krew menstruacyjna jest niezwykle silna. Oczywiście wszystko zależy od woli właścicielki, która chce się nią posłużyć, a sposobów jest trochę. Bardzo stara, grecka klątwa na przykład, mówiła o tym żeby czarownica obiegła dom, na który chce rzucić klątwę trzy razy, oczywiście w trakcie menstruacji. 

Aby na nowo zsynchronizować się z cyklem i korzystać z energii menstrualnego cyklu, należy na początku zrozumieć 4 główne fazy cyklu. Tak jak na kole roku możemy wyznaczyć 4 pory roku: Przesilenie Zimowe, Równonoc Wiosenną, Letnie Przesilenie i Równonoc Jesienną.

Tak więc cykl możemy podzielić na 4 fazy:

  • Menstruacja (dni 1-7) – Zima – Nów – Starucha

  • Przed owulacją (dni 7-14) – Wiosna – I kwadra – Panna

  • Owulacja (dni 14-21) – Lato – Pełnia – Matka

  • Po owulacji (dni 21-28) – Jesień – Ostatnia kwadra – Matka/Starucha

To oczywiście podział dla cyklu trwającego 28 dni, który jest przeciętną długością, ale ramy te będą ruchome dla każdej kobiety. Jedyna stała to te 14 dni owulacji przed menstruacją. Dodając to co wiemy o sezonowości roku, możemy spojrzeć teraz na cykl menstrualny w zupełnie innym świetle.

Wiosna (przed owulacją) – jest czasem nowego wzrostu. To czas zabawy i niewinności. Światło i ciepło wracają na zimną ziemię. Dni się wydłużają. Wiosna przynosi obietnicę. Ziemia jest żyzna i gotowa na nowy plon. To faza w której energie sprzyjają nowym projektom, wizualizacji i wszelkim pomysłom na przyszłość.

Lato (owulacja) – to czas aby się uzewnętrznić. Czas płodny. Słońce wróciło na Ziemię. Czas aby wyjść na zewnątrz, spotkania towarzyskie, praca nad projektami i kończenie ich. Kontakty z ludźmi są owocne i relaksujące. Warto pamiętać w tym momencie o uziemieniu bo jesteśmy coraz bardziej wrażliwe i może nas ponieść.

Jesień (po owulacji) – To czas zbiorów i zamknięcia. Te energie mogą być trudne dla niektórych kobiet. W trakcie tej fazy nastawiamy się i przygotowujemy do menstruacji. Możemy czuć się oderwane od świata, a nasz umysł staje się krytyczny i negatywnie nastawiony do wszystkiego. Zbieramy owoce naszej pracy i kończymy wszelkie przedsięwzięcia definitywnie. Jednocześnie pamiętając o przeszłości. Faza ta spowalnia nas i nastawia na spojrzenie bardziej na nasze potrzeby. To w tej fazie kobiety wydają się wytrącone z równowagi i cierpią z powodu napięcia przedmiesiączkowego.

Zima (menstruacja) – Ściąga nas głęboko w głąb siebie. Nie interesuje nas świat zewnętrzny. Nasze myśli są skupione na myślach o przeszłości, negatywnych jej aspektach, traumie. To najciemniejszy punkt cyklu. Czas aby się uczyć na tym co zdobyłyśmy w poprzednich fazach. Trzymać się bezpiecznego i ciepłego wnętrza. To ważne aby uhonorować ten moment, to najświętszy czas z całego cyklu. Zwróć uwagę na swoje sny i wizje. Dużo śpij. Jeśli odpowiednio wypoczniemy w tym cyklu i zadbamy o siebie, wiosna i lato cyklu będą jeszcze wspanialsze.

Kiedy w końcu zrozumiemy, że proces menstruacji jest głęboko związany z naszą energią duchową otworzy to zupełnie nową drogę uzdrowienia i synchronizacji z naturą.
Niestety większość kobiet korzysta z tabletek hormonalnych, aby poradzić sobie z „huśtawką nastrojów”, bólem czy też wyrównać nierówny cykl. Sztucznie, co odwraca nas od naturalnego biegu, naturalnego dla każdej z nas. Wstrzymuje nas to i uniemożliwia czerpania z pokładów naszej wewnętrznej energii. Kobiecej energii.

Miesiączki, które wzmacniają odmienne stany świadomości i często potrzebę samotności, nie mieszczą się w parametrach normalności dla mężczyzn. Niełatwo jest zmienić utarte wzorce i zmienić sposób myślenia gdzie mózg nieustannie katowany jest niebieską krwią z reklam i ogólną presją zachęcającą do ignorowania okresu i tłumienia za pomocą tamponów i dezodorantów pochwowych, co może być najbardziej twórczym i duchowym okresem w miesiącu, dla wielu kobiet. 

Średnio to około 500 tygodni lub 3500 dni inspiracji i wskazówek na całe życie.

Przynajmniej, jako trwająca i ważna funkcja biologiczna, moonflow zasługuje na jakąś myśl, a co najwyżej, jako istotny element kobiecego fizycznego, psychicznego i duchowego przeobrażenia, uzasadniona jest poważna refleksja nad jej miejscem w naszym życiu. "Klątwa" lub "przyjaciel", wszystko zależy od twojego punktu widzenia.

 Jest to artykuł, który pierwotnie ukazał się na łamach strony Wiccańskiego Kręgu. Część II - ofiara, ukaże się jeszcze przed Lammas.

Vivien

Letnie Przesilenie, Summer Solstice... Litha

Letnie Przesilenie, Summer Solstice... Litha


Aidan Kelly na zawsze zapisze się na kartach historii Wicca, jako ten, który wprowadził zamieszanie w kole roku.

Dzięki niemu, lub też "przez" niego, mamy obecnie królujące nazwy: Ostara, Litha czy Mabon.
Aidan wspomina, że kiedy miał 13 lat przeczytał książkę o zajączku, który na raz chciał przeżyć wszystkie święta z roku, aby "mieć je z głowy", jednak Aidan nie znał żadnych z opisanych świąt, stąd zrodziło się zafascynowanie różnorodnością świąt w religiach i jak sam mówił – "święta koła roku, różnych religii odzwierciedlają najlepiej jej naturę [religii]".

Pierwszy szkic swojego dzieła napisał w 1970 roku, wtedy jeszcze pracując dla pewnego wydawnictwa był zbyt mało znaną postacią, a temat książki zbyt nietypowy aby można ją było wydać. Dopiero dwadzieścia lat później, zapłacono mu za wydanie, już wtedy dużo bogatszej wersji: "Religious Holidays and Calendars: An Encyclopedic Handbook" (Omnigraphics, 1993), tam pojawiły się opisy zarówno tych bardzo znanych religii i ich świąt jak i mniejszych pogańskich, jak Wicca.

Jeszcze w 1974 składając pogańskie Koło Roku, zwracał uwagę, że na cztery główne święta przewidziane były piękne Gaelickie nazwy, jednakże drażniło jego poczucie estetyki, że takie święta jak Letnie Przesilenie czy też Równonoc Jesienna nie mają tak pięknych nazw, postanowił więc je uzupełnić.




Jeśli interesuje was jego pełne wytłumaczenie dla wyboru dodatkowych nazw i na jakiej podstawie, odsyłam do artykułu z patheosu: https://www.patheos.com/blogs/aidankelly/2017/05/naming-ostara-litha-mabon/

Dlaczego Wiccanie tradycyjni i inni poganie tak odcinają się od tych nazw? Ponieważ tłumaczenia są trochę jak opowieści Margaret Murray – jest w tym wiele prawd, które posklejane są nadzieją i ułudą prawdziwości. Podchwyciły to różne fora, osoby piszące blogi etc etc. W świat poniosły się nazwy bardzo chwytliwe i "magicznie brzmiące", kogo obchodzi Równonoc Jesienna – MABON! To dopiero brzmi pogańsko, Gdzie związek Boga Mabona nie ma nic wspólnego z tym czasem mimo tego, co można spotkać w wielu publikacjach jak również, że " Celtowie czcili Boga Mabon w ten dzień".

Jaki jest mój osobisty stosunek do tego? Nie wiem... z jednej strony uczono mnie, że są to nazwy niewłaściwe, wiem dokładnie dlaczego i jak. Z drugiej strony natomiast minęło tyle lat od czasu wprowadzenia nazw w obieg, że stały się niezwykle unikatowe. Zbiorowy group mind ziemi, działa na tyle, że jeśli ktoś jest świadomy ich pochodzenia i nie będzie tworzyć "dopasowań" do samego święta, tylko będzie przyjęte, że to sztuczne nazwy wywodzące się od Aidana Kelly'ego to nie widzę w tym takiego problemu.

Pamiętajcie jednak, że ilu wiccan, tyle opinii, spróbujcie zapytać innego "jakie ma plany na Mabon?" , potraktujcie to jako wyzwanie :D

------------

Cały powyższy tekst to fragment z rozpiski do rytuału na sabat Letniego Przesilenia, który każdy z posiadających nasz Magiczny Box otrzymał.

Chciałam umieścić na to święto odrębny tekst, jednak zgodziłam się z edytorem, że za bardzo zahaczamy jego treścią o Lammas, dlatego też ukaże się pomiędzy tymi świętami, z naciskiem na Lammas właśnie.

Jeśli będziecie chcieli zakupić taki Box dla siebie przy okazji kolejnego święta, na pewno taka wiadomość ukaże się na naszych social media.

Upojnego Summer Solstice!!!

V.










O magicznych zwierzętach słów kilka - ZAJĄC

O magicznych zwierzętach słów kilka - ZAJĄC

Jeśli zobaczysz zająca w majowy poranek, to by nie przyniósł pecha, należy splunąć za lewe ramię i powiedzieć: „Zając przede mną, kłopot za mną, wybaw mnie dobry Jezu”. 

'Nature's Eye', illustration of the poem by Pagan poet Mark Westmore

    HISTORIA


    Przygotowując się do napisania tego artykułu dokopałam się do masy legend i wierzeń z całego świata, dotyczących właśnie Zajęcy. Według najbardziej popularnych - Wielkanocny Zając, przynosi dzieciom prezenty; w Japonii ubija na księżycu mochi; w różnych częściach świata zapala gwiazdy na niebie, a nawet sam Księżyc jest Zającem. 
"Uszaty Ród" zaznaczył swoją obecność w mitologiach całego świata, jako potężny symbol odrodzenia, przemiany, ofiary i zmartwychwstania.
Nie istnieje praktycznie zakątek świata w którym zwierzę to byłoby uznane za "zwyczajne". 
Obecnie najczęściej mylony ze swoim kuzynem - słodkim, puchatym króliczkiem - wygląda zupełnie inaczej niż jego mitologiczny przodek.

Nocna aktywność Zająca i przekonanie, że w dzień śpi z otwartymi oczami, sprawiło, że był, a czasami nadal jest on kojarzony z nocą, a co za tym idzie światem zmarłych, Księżycem i czarami. 
Wiele kultur przedstawia Zająca na tarczy Księżyca ( Indie i wspomniana Japonia).
W mitologii greckiej Zając towarzyszył Artemidzie, a także Hekate. 
Na Huculszczyźnie wierzono, że Zając jest wcieleniem Diabła. W europejskim folklorze częściej jednak to czarownica wcielała się w szaraka. Dlatego gdy widziano go na łące ze stadem krów, podejrzewano, że to wiedźma czyha, by odebrać im mleko, albo zaczarować krowy. 

Obok czarnego kota, stał się równie popularnym zwierzęciem kojarzonym zarówno z czarownicami, jak i samą magią. Często także przypisywano mu podobne "nieszczęścia".
Podobnie jak czarny kot, przebiegając drogę, mógł przynieść pecha. Kobiety w ciąży powinny go unikać w każdej formie, zjedzenie ich mięsa, a nawet dotknięcie samego Zająca, czy jego widok, mogło sprowadzić kłopoty na płód, jak i "zajęczą wargę". 
Nazwanie małego dziecka Zającem powodowało zatrzymanie jego wzrostu. Dostrzeżenie go mogło sprowadzić nieszczęście i śmierć – zapeszyć polowanie i połów, zwiastować pożar lub plagę. 

Już nie tylko samo zwierzę jak i jego nora pobudzało wyobraźnię do działania. Z bardziej nam współczesnych historii - Alicja w Krainie Czarów - Alicja wpada do króliczej/ zajęczej nory, przenosi się do innego świata, świata cudów i magii. Zajęcza nora, ciemna i nieodgadniona, była obrazem drogi do świata zmarłych. Uważano, że dusze mogą wcielać się pośmiertnie w Zająca, a jego (rzekomo) otwarte podczas snu oczy widzą zaświaty. Podobnie z miedzą, w której go często widywano, w kulturze ludowej jest kojarzona z granicą, w tym granicą światów.

Przewrotnie kojarzy się zajęczą norę czy nawet samego Zająca z zaświatami kiedy jest tzw. zwiastunem wiosny, symbolem witalności, odrodzenia, a przede wszystkim - płodności. Podobnie przewrotnie wykorzystywano go do własnych celów, niby posłaniec ciemności i sam Diabeł wcielony, a jego uszy zawieszano nad kołyską aby chroniły dziecko. Z kolei do dzisiaj często nosi się ich tylną, lewą łapkę - na szczęście.  Ten dwuznaczny charakter Zająca sprawia, że jest on uznawany za istotę przewrotną. 

Irańskie naczynie - ok VII w. n. e.


ZAJĘCZA MIŁOŚĆ I MOC


Zające i Króliki nie bez powodu są symbolem miłości cielesnej (niegdyś towarzysze Erosa i Wenery, później deptanym przez Maryję na wielu chrześcijańskich obrazach).
To, że populacja Zajęcy i królików wręcz w magiczny sposób zdawała nigdy nie maleć i to jak liczne zastępy młodych wychodziły na świat z nor, z łona Ziemi, powiązało te zwierzęta w wyobraźni naszych przodków z Boginiami płodności, z coroczną, odnową natury. Niekończącym się cyklem śmierci i zmartwychwstaniem wszystkiego co żyje. 

Powiązało je to także z Bogami, którzy podchodzili pod ten sam cykl np Ozyrys; nad brzegiem Nilu, składano Zającom jako aspektom Ozyrysa, ofiary dla dobrych plonów i żyzności pól. 
Nawet w podaniach buddyjskich wspomina się ofiary dla i z zajęcy, jako hołd dla nieustannie rodzącej i karmiącej Matki Natury. Populacja zajęcy odradza się w nieskończoność. Prawdziwy symbol szczodrości i bezinteresowności Wielkiej Bogini. "Ofiara z życia, która służy tak wielu, która zapewnia ciągłość życia i która nigdy się nie kończy."

    Ten opis przypomina mi coś jeszcze - Księżyc, być może przez tak podobne cechy powiązało ich to razem nawet symbolicznie. 
Księżyc jest światłem naszej intuicji, tak potężnym, że Zające nieruchomieją na jego widok.
Jako zwierzęta mocy przekazują nam w snach i medytacjach sporo ważnych informacji, sporo z tej wiedzy jest nam już teraz dobrze znana. Kiedy w każdym zakątku lasu czyha wróg, trzeba zdać się na instynkt i nieraz na silne nogi. 
Ich natura powoduje, że zaczynamy myśleć o własnej odwadze, bądź tchórzostwu, przeczuleniu... a może to strach i ucieczka przed miłością? Czy zaślepieni jej ogromem krzywdzimy siebie? 
Może warto zanurzyć się w głąb siebie, w nasze ciemne wnętrze, jak wnętrze tej zajęczej nory i poznać własne pragnienia. Poznać swoją naturę.

POTRÓJNY SYMBOL


Być może sam wątek troistości dochowa się własnego artykułu, jednakże teraz potraktuję go jedynie pod kątem Zajęcy, które królują w obecnym czasie Ostarowym.

Trzy Zające są oznaczone na kole, w pełni symetrycznie i każdy z nich łączy z kolejnym po uchu także mamy trzy Zające i tylko trzy ucha, a jednak są same w sobie całością tylko przez to, że są razem. Jak w starogermańskiej zagadce " Trzy zające dzielą trzy ucha, jednak każdy z nich ma po dwa". 

Nie jest to wcale tak łatwy symbol do zgłębienia jak mogłoby się wydawać. W sumie wszystko przez to, że przez sam wygląd stał się niesamowicie popularny, a historia zatraciła na znaczeniu. Stąd jest wiele spekulacji i wiele prac już powstało na ten temat, jednakże nikomu nie udało się dojść do źródła oryginału.
Oczywiście nie przeszkadza to w wykorzystywaniu go w swojej pracy mniej lub bardziej magicznie, natomiast sama zawsze staram się dojść najgłębiej do źródła, aby poznać początki samych początków.

To co jest znane z historii i geografii tego symbolu jest niemniej bardzo ciekawe. 
Potrójne zające pojawiają się w miejscach kultu buddystów, muzułmanów, Celtów, pogan, chrześcijan, a także judaistów - od Bliskiego i Dalekiego wschodu, przez całą Europę na Devonie kończąc ( tam znane lokalnie jako "Tinners Rabbits").

Tinners Rabbits - Devon

Ich najstarsze, znane nam przedstawienie znaleziono w jaskinnych świątyniach w Chinach. Datowane są na VI - VII w. n.e. W samych Chinach postrzega się Zające jako symbol szczęścia, reprezentują pokój i spokój. Możemy więc przypuszczać, że podobnie było w tamtym okresie i to służyło ich przedstawieniu w potrójnej formie dla "nieskończonego szczęścia i pokoju". Musicie jednak przyznać, że wyglądają wręcz nieziemsko magicznie.

Mogao Cave - Chiny

    Szeroko znany symbol w pogańskich wierzeniach do których symbol ten trafił... no właśnie nie wiadomo jak ani kiedy. Wiadomo, że ze wspomnianych Chin, jedwabnym szlakiem w XIII/ XIV wieku trafił do Europy gdzie zyskał na popularności, jednak jest sporo niespójności w datowaniu i miejscach, aby powiedzieć, że to właśnie z Chin i wtedy przeniósł się na resztę kontynentu. 

Teraz pomyślałam, że może to nawet lepiej, że nie znamy jego początku. Nie ma początku i dalej trwa i nie ma końca, jest prawdziwie nieśmiertelnym symbolem.
Dla pogan najpewniej również przez troistość, jak triquetra, czy Księżyc ( nie można nie wspomnieć o Księżycu pisząc o Zającach chyba w żadnym momencie), a nawet troistość samej Bogini - Dziewica, Matka i Starucha, a dla Celtów - Ziemia, Morze i Niebo.

Troistość jako - Umysł, Ciało i Dusza; 
Święta Trójca - Ojciec, Syn i Duch Święty
I nie zapominajmy o najważniejszym: Koło życia - Życie, Śmierć i Odrodzenie.

To nie jest wyczerpany temat jakkolwiek, jeśli będziecie chcieli poczytać trochę więcej o Zającach, to napiszę część drugą. Na razie w planie są inne artykuły. 

Zając w naszej magicznej praktyce może być więc o wiele bardziej istotnym zwierzęciem niż mogłoby się to wydawać. 
Na mojej magicznej ścieżce jest łącznikiem z kowenem, który jako swój symbol przybrał właśnie Zająca z sierpem Księżyca. Ciekawi mnie gdzie ta droga prowadzi obecnie.

Pojawił się kiedyś w waszym życiu? Może czeka tuż tuż...

Nina



P. S. Poniższe zdjęcie jest jednym z naszych wyrobów, który pojawił się w Ostarowym Boxie. 
Obecnie, jeśli jest ktoś chętny, zbieramy zamówienia na Box Beltane.  






Wstęp do alchemii - symbolika

Wstęp do alchemii - symbolika


Postanowiłam zrobić porządek w swoich notatkach odnośnie alchemii.
Zainspirowało mnie do tego ostatnie spotkanie "Wiccanie Warszawa" na discordzie .
Profil znajdziecie TUTAJ.

W swoim życiu miałam okazję i niesamowitą przyjemność uczestniczyć w dwóch konferencjach poświęconych alchemii, z czego współorganizować jedną z nich. Dzięki temu poznałam wiele interesujących osób, które zajmują się magią w mniejszym czy też większym stopniu, ale na pewno spajał je jeden temat - alchemia.
Te spotkania zaowocowały szeregiem kolejnych, mniejszych zarówno w Polsce jak i za granicą gdzie mogliśmy się wymieniać doświadczeniami i 
wiadomościami z tego zagadnienia.

Będąc jednak dość powietrznym stworzeniem, moje notatki to jeden, wielki bajzel i próbując coś konkretnego wykrzesać na spotkaniu, znalazłam masę stron z hasłami, które pewnie po czasie chciałam rozwijać, jednak do tego nie doszło z jakichś powodów, a czas dołożył nieco od siebie i czytając hasła: "nanta bitum", no... mało mi to teraz mówi.

Imbolc i wiosna już całkiem niedługo, przyszła pora na porządki i w tej dziedzinie. Alchemia to mega, mega obszerny temat i zdecydowanie ani jednym wpisem, ani nawet dziesięcioma nie zdołam tego tematu wyczerpać, ale na pewno dla poszukujących informacji, znajdą się pewne podstawy i przemyślenia, które naprowadzą ich na dalsze tory.

ALCHEMIA, CZYLI CHEMIA

Idąc za wikipedią: Alchemia – przednaukowa praktyka łącząca elementy, które zawarte są obecnie w chemii, fizyce, sztuce, semiotyce, psychologii, parapsychologii, metalurgii, medycynie, astrologii, mistycyzmie i religii. Wspólnym celem alchemików było odkrycie metody transmutacji ołowiu w złoto (kamień filozoficzny), lekarstwa na wszelkie choroby (panaceum) oraz eliksiru nieśmiertelności. Alchemię można uważać za bezpośredniego przodka współczesnej chemii.

(Zostawiam oryginalne odnośniki dla chcących zgłębić temat samej nazwy oraz historii. )

Zwróćcie uwagę jak rozległa jest alchemia. Chemia, fizyka, sztuka, filozofia, psychologia, mistycyzm... Trudno jednoznacznie powiedzieć gdzie ta dziedzina bierze swój początek, a gdzie się kończy tak naprawdę. 
Kiedy słyszymy samo słowo, mamy zapewne przed oczami szalonych naukowców z późnego średniowiecza i początku czasów nowożytnych, którzy siedzą w swoich zakurzonych wieżach próbując zamienić ołów w złoto, wytworzyć "kamień filozoficzny", a nawet odnaleźć eliksir długowieczności.

Dla mnie samej to przede wszystkim John Dee i Edward Kelley, którzy w wieży, w Pradze kontaktowali się z aniołami, prowadzili seanse spirytystyczne dla ludzi, oraz tworzyli co nowe tynktury alchemiczne..... oh wait, zupełnie nie odbiega to od obrazu zakurzonych kryjówek z wyobraźni. :)




Polecam zagłębić się w temat ich życiorysów jak i innych praskich alchemików. Miałam okazję odwiedzić to miejsce kilka miesięcy temu i dotknięcie takiego kawałka historii jest naprawdę niesamowite. 

Studiując jednak uważniej ich prace, można wysnuć zupełnie inne wnioski, że pod przykrywką wytwarzania złota dla królów i innych mocarzy, tak naprawdę poszukiwali duchowego oświecenia, zamieniając ołowiane ciała fizyczne w złote oświecenie, unikając przy tym prześladowań ze strony kościoła. Tak było na przykład przy okazji wspomnianych alchemików, którzy są nieraz nazywani ojcami alchemii. 

Ich poszukiwania zostały skrzętnie opisane i do dzisiaj wiele z tych dzieł się zachowało, jednak z pozytywnych rzeczy jakie sama miałam okazję słyszeć o nich jeszcze w czasach szkolnych było to, że dali początek chemii. 

SYMBOLIZM

„Makrokosmos i mikrokosmos”, Basilica Philosophica,
III tom. Johann Daniel Mylius. Frankfurt.
Alchemia dla mnie jest bardziej połączona z duchową praktyką, sposobem odkrywania naszej wewnętrznej przestrzeni i warstw, które odziewają cenną esencję naszej najgłębszej duszy.

To ścieżka, droga, praktyczna metoda badania istoty "naszej istoty" poprzez medytacje nad procesami chemicznymi.

Alchemicy pracowali ze swoimi retortami, ogrzewając, kalcynując, sublimując, destylując substancje, cały czas obserwując przemiany zachodzące w trakcie eksperymentów. Obserwowali jak takie zewnętrzne działania, wpływają na wnętrze tych szkieł. Postrzegali procesy zachodzące w ich butelkach jako interakcję i łączenie duchowości i materii.

Kiedy substancja, oddzielając się na dnie naczynia, zamienia się w parę, a potem kondensuje na nowo w płyn. Łatwo to zrezonować z naszym wnętrzem, z naszymi duszami. Jak poprzez wpływ zewnętrznych czynników przechodzimy nieraz totalną metamorfozę.
Dlatego też alchemicy często zaczęli przedstawiać te podobieństwa z "labolatorium natury".
Postrzegali pracę w swoich kolbach jako rodzaj mikrokosmosu, makrokosmicznej natury.
Żywe energie i istoty z natury zostały metaforycznie wciągnięte do opisu ich dzieł, gdzie zaczęły żyć jako symbole. Co ma też sporo sensu kiedy wrząca, czarna masa jest przedstawiona jako ciemna ropucha, a biała para i opary, które unoszą się z szyjki kolby, jako piękny, biały orzeł.
Dość romantyczne wizje, muszę przyznać.

W latach przed wynalezieniem druku, kluczowe rękopisy alchemiczne, często z pięknie iluminowanymi ilustracjami, krążyły dość szeroko. Dzięki czemu te zwierzęce metafory, szybko rozwinęły się w dość uniwersalny, alchemiczny język.
Mimo, że w większości pracowali w pojedynkę, to właśnie te symbole spajały ich dzieła w jedną całość. Zapewne było to także wygodne przy wymianie doświadczeń, kiedy twórcy ich pochodzili z różnych krajów. 

The Perfection of the Work, a hand-colored engraving with gilding in Johann Michael Faust's Compendium alchymist[ae] novum sive Pandora, 1706.

ETAPY ZMIAN

Dzieła takie jak Aurora Consurgens (przypisywane Tomaszowi z Akwinu), Buch der Heiligen Dreigaltigheit, dzieła Ramona Lulla, Rogera Bacona, Arnolda z Villa Nova istnieją w wielu zbiorach rękopisów z tego okresu. Ta właśnie spójność i uniwersalność tego zestawu alchemicznych symboli doprowadziły Carla Junga do koncepcji zbiorowej nieświadomości. 

U podstaw tego była wizja alchemicznego procesu zachodzącego poprzez cykl zmian kolorów, od początkowej czerni do doskonałości. 
Każdy etap procesu zapowiada zmiana koloru i spotkanie z określonymi zwierzętami:
  1. Czernienie - wrona, kruk, ropucha/żaba, Massa Confusa 
  2. Wybielanie - łabędź, orzeł biały, szkielet 
  3. Zieleń - zielony lew 
  4. Faza Opalizująca - pióra pawia 
  5. Zabielenie/ Biały kamień - jednorożec 
  6. Zaczerwienienie - pelikan karmiący młode własną krwią, kogut 
  7. Ostateczna transmutacja - feniks odrodzony z ognia. 
Ze względu na indywidualność alchemików, opisanych faz jest więcej, lub mniej w zależności od pracy, natomiast spójną są właśnie te siedem (na wzór siedmiu planet, gdzie zaliczano do nich zarówno Słońce jak i Księżyc, a pomijając Ziemię), a niektóre dzieliły na dwanaście (na wzór ilości znaków zodiaku):

Fazy te zwano po łacinie:

  1. calcinatio (prażenie, przemiana materii wyjściowej w ciało kruche lub sproszkowane)
  2. solutio (rozwiązanie, rozpuszczanie jej)
  3. separatio (oddzielenie, wyodrębnianie „składników podstawowych” danej substancji)
  4. coniunctio (ponowne złączenie wyodrębnionych składników w „harmonijny” sposób)
  5. putrefactio (dosł. zgnicie, rozkład „stadium podnoszenia się, oczyszczania i uszlachetniania substancji pod wpływem ciepła”)
  6. coagulatio (zestalenie płynu powstałego z połączenia „ducha” z materia prima, „pierwszą materią”)
  7. cibatio (karmienie otrzymanej „białej tynktury”)
  8. sublimatio (przejście ze stanu stałego w lotny i z powrotem, oczyszczenie „białej tynktury”)
  9. fermentatio (uzyskiwanie „fermentu złota”)
  10. exaltatio (podniesienie, połączenie „fermentu” z „duchem”, uzyskanie „czerwonej tynktury” czyli „kamienia filozoficznego”)
  11. augmentatio (powiększenie) lub multiplicatio (pomnożenie) „wydajności transmutacyjnej” otrzymanego „kamienia”)
  12. proiectio (wrzucenie „kamienia filozoficznego” do roztopionego metalu w celu przemienienia go w złoto).

Naczynie w którym dokonywano „przemiany” nosiło nazwę jajo filozoficzne. (rozpis tych dwunastu stopni znajdziecie TUTAJ).


1. Faza czernienia

Zwykle była początkiem pracy, spowodowana albo przez ogrzewanie prima materia w procesie kalcynacji (tzw. "sucha droga"), albo przez proces gnicia lub trawienia, trwający nieraz kilka tygodni lub miesięcy (tzw. „mokra droga”). 
Czarny Kruk lub Wrona były często przedstawiane z tą fazą i z kalcynowaniem, ponieważ podczas energicznego ogrzewania kalcynowany materiał zwykle się zwęglał, a warstwy odpadały i poruszały się jak skrzydła wrony w kolbie.
Ropucha była bliższym symbolem dla gnicia, gdzie rozkładająca się masa powoli pulsowała i poruszała, gdy wydzielały się gazy, podczas gdy substancja gniła do czarnej masy. 

Kolejnym symbolem tego etapu był Smok. Jest jednak bardziej złożonym symbolem i niezwykle "uduchowionym" dla ziemskiej substancji. Przedstawiany w trakcie lotu pojawiał się na początku i na końcu dzieła.

Alchemicy porównali tę fazę do duchowego  wycofania się w ciemność ich wewnętrznej przestrzeni. Ciemność brzemienną w możliwości. Echo tego prawdopodobnie pozostaje w często używanym wyrażeniu „głęboka ciemność”. W alchemii spotkanie z Czarną Wroną to dobry znak. 


2. Wybielanie

To faza, w której wyczuwamy lub przewidujemy koniec pracy. To biegunowe odchylenie od czernienia - pojawienie się nasion przyszłego rozwoju dzieła. Etap katharsis po pewnym intensywnym doświadczeniu konsumowania w tyglu, kiedy dostrzegamy pojawienie się, choćby fragmentaryczne, nowej możliwości - migoczącego światła w naszych duszach, które pociąga nas w kierunku obietnicy zmiany. 

Wszyscy doświadczamy tych alchemicznych faz w naszym życiu. Widząc wewnętrzną przemianę, nieraz musimy uformować i ukształtować tak, aby pasowała do naszej, "teraźniejszej" świadomości. Nasza czerń jest przestrzenią "brzemienną", a zwykły przelotny pokaz bieli, jest znaczącym krokiem w kierunku celu integracji duchowości i materii w naszych istotach.
 Tak więc w alchemii te dwie fazy, tak fundamentalnie powiązane, były czasami postrzegane jako łańcuch Ropuchy i Orła. Orzeł (duch) jest przytrzymywany ziemskim ciężarem ropuchy (ziemska część naszej istoty), a ropucha wzlatuje przez Orła, nad ziemię.
Hermetyczny filozof Michael Maier umieścił ten symbol w swoim herbie. 

Obraz ziemskiego Smoka ze skrzydłami był czasami używany do wyrażenia tego samego pomysłu.
Jeśli potrafimy wyczuć w naszej duszy potrzebę połączenia ducha i materii, uduchowienia materiału i materializacji ducha, to naprawdę zrobiliśmy postęp przez czernienie, aż do etapu wybielenia.

3. i 4. Opal i Zazielenienie/ Zazielenienie i Opal

W tym momencie alchemicy często napotykali Pawi Ogon/Oko/Pióro. Nagłe pojawienie się przypływu kolorów, opalizację na powierzchni materiału w butelce, co sprawiało, że niektórzy myśleli, iż osiągnęli swój cel.
Mógł to być efekt tworzenia się warstwy oleju na powierzchni masy wodnej (sposób mokry) lub niektórych reakcji utleniania/redukcji, np. na powierzchni ciekłego metalu (sposób suchy). 
Był to przelotny pokaz zmian koloru, który wskazywał, że ktoś jest na właściwej drodze i wchłonął energie uwolnione podczas początkowego wyłaniania się pierwiastków. 

Można to także uznać za "fałszywy koniec". 

Wiele osób, które mają takie doświadczenia w swoim życiu wewnętrznym, często błędnie zakłada, że ​​osiągnęli koniec pracy i osiągnęli wewnętrzną przemianę i oświecenie (np. praca z ego). Wewnętrzna wizja Pawiego Pióra, choć może być piękna, jest jedynie trawieniem biegunów czarni i bieli.
Muszą być dalej przekształcone w duchowe trunki, jeśli mamy nadzieję na trwałą przemianę w duszy. 

Nie wszyscy alchemicy posługiwali się tym symbolem, a nawet wydzieleniem tego etapu, gdzie kolejnym często w tym momencie cyklu było spotkanie z Zielonym Lwem. 

Fizycznie Zielony Lew był zwykle nazwą witriolu lub kwasu siarkowego powstałego w wyniku destylacji zielonych kryształów siarczanu żelaza w kolbie.
Siarczan żelaza powstaje, gdy rudy żelaza bogate w siarczki utleniają się w powietrzu, więc był łatwo dostępny dla średniowiecznych alchemików.
Penetrujący kwas siarkowy może spowodować poważne zmiany chemiczne w wielu materiałach, nawet w zakresie rozpuszczania metali, takich jak żelazo i miedź. Zielony Lew może być zarówno kwasem azotowym powstałym z ogrzewania saletry lub siarczanu azotu i żelaza.
Kwas azotowy po zmieszaniu z kwasem pochodzącym z soli kuchennej, kwasem solnym, wytwarzał wodę królewską, zielonkawą zabarwioną ciecz, która mogła rozpuścić nawet szlachetne złoto.
Zielony Lew pożerający słońce jest słynnym obrazem alchemicznym, przedstawionym w wielu rękopisach i rycinach, i można go traktować jako wodę królewską rozpuszczającą słoneczne złoto i tworzącą roztwór, który może łatwo zabarwić metale złotem.


Dla alchemików, którzy zajmowali się głównie materią i procesami roślinnymi, a nie minerałami, Zielony Lew był obrazem zielonej, surowej energii natury, „zielonego lontu, który napędza kwiat”, jak elegancko wyraził to Dylan Thomas w jednym z jego wierszy.
Tutaj Zielony Lew, który pożera słońce, to chlorofil - 
zielony pigment. Zielone liście rośliny powstają z energii światła słonecznego.
Alchemicy często próbowali stworzyć procesy życiowe w swoich kolbach i szukali szczególnie osadów lub krystalizacji, które przypominały liście lub formy roślinne. Tutaj Zielony Lew mógł być ekstraktem z soku roślinnego, który często był prima materia w ich alchemicznej pracy.

Gryf, był czasami kojarzony z końcem tego etapu. Orla natura Gryfa nadała tej hybrydzie zdolność wznoszenia się w butelce, a więc w pewnym sensie oznaczała spirytualizację Zielonego Lwa. 
W pracy z minerałami metaliczny antymon był nazywany Szarym Wilkiem, ponieważ w stanie stopionym łapczywie pochłaniał wiele innych metali, takich jak miedź, cyna i ołów, tworząc stopy. Szary wilk antymonu stał się szczególnie ważny w alchemii początku XVII wieku - jego właściwości lecznicze zostały spopularyzowane w pismach opublikowanych pod nazwą Basil Valentine

5. Zabielenie

Faza ta (nie mylić jej z wcześniejszym wybieleniem) była formowaniem białej nalewki lub kamienia, które nastąpiło po kalcynacji lub gniciu.
Przejście do tego etapu oznaczało, że ktoś był na wyższym poziomie duchowych osiągnięć. Często przedstawiane jako pojawienie się we flakonie królowej, ubranej w lśniące białe szaty. 

Biała nalewka oznaczała proces wewnętrznej przemiany, kiedy alchemik był w stanie doświadczyć i wprowadzić w zintegrowaną harmonię kobiecy składnik duszy. Często ten element seksualny jest podkreślany w alchemii. Rosarium Philosophorum, kluczowe dzieło połowy XVI wieku, ukazuje sprzężenie mężczyzny i kobiety jako centralny aspekt tego procesu. Niestety, niektórzy dwudziestowieczni komentatorzy próbowali połączyć tę symbolikę z praktyką tzw. „Magii seksu”, w której ludzie starają się wykorzystać akt seksualny jako podstawę do magicznego działania. 
Wydaje się, że alchemiczne rękopisy i książki w ogóle nie potwierdzają takiej interpretacji. Mężczyzna i kobieta kopulujący w kolbie były dla alchemików symbolami aspektu zjednoczenia naszej wewnętrznej istoty.
Widzieli metale, rośliny i minerały jako męskie i żeńskie, rzutując ich przemiany w swoich ripostach na ich wewnętrzną przestrzeń, aby zgłębić ich własną męską i żeńską naturę. 

Na przykład kwasy, które mogą przenikać i rozpuszczać rudy metali, były postrzegane jako męskie. Substancje wykazywały kobiecość, gdy były połączone z siłami wzrostu i odżywiania procesów zachodzących w kolbie oraz stapiania się substancji w nową jedność. Metaliczna rtęć była postrzegana jako hermafrodyta, ponieważ zarówno rozpuszczała, jak i łączyła inne metale w amalgamat. 

Biały Kamień był czasami symbolizowany przez Jednorożca, częściowo ze względu na jego biały róg, ale także dlatego, że Jednorożca można było oswoić tylko dotykiem czystej kobiety. Tak więc Białej Nalewki można doświadczyć jedynie poprzez oczyszczenie żeńskich sił w naszych istotach.


6. Zaczerwienienie

Zaczerwienienie lub tworzenie się Czerwonego Kamienia zostało zobrazowane przez symbol Pelikana. Biały pelikan z długim dziobem sięgającym do piersi był w średniowieczu błędnie obserwowany, jak przebijał swoją pierś dziobem i karmił młode własną krwią. W rzeczywistości zdarza się, że ptak zwraca pokarm, który złapał wcześniej, a jego młode żywią się tą zmieloną rybą, której kawałki spadają na piersi pelikana i wydaje się, że jego pierś krwawi. 
Ten mit ofiarnego aktu pelikana, który karmił swoje młode własną krwią, był potężniejszy niż prozaiczna rzeczywistość i w średniowieczu stał się on symbolem ofiary Chrystusa z Jego krwi. 
Alchemicy również chętnie włączyli go do swojej symbolicznej menażerii.

Zaczerwienienie oznaczało powstanie Czerwonej Nalewki, która przekształciła męskie siły duszy, uszlachetniła je i wprowadziła w nową harmonię. Często była symbolizowana przez pojawienie się Czerwonego Króla w kolbie.
W naszej wewnętrznej pracy zaczynamy posiadać czerwoną nalewkę, kiedy podjęliśmy zadanie przekształcenia surowych energii męskiego składnika naszej duszy, czasami przedstawianych przez alchemików jako rycerz wymachujący mieczem, w bardziej twórczą siłę. 

Nalewki w alchemii odnoszą się również do substancji Mszy, czerwonego wina, krwi i białego opłatka, ciała Chrystusa. Udzielanie sakramentów było postrzegane jako uduchowienie dusz uczestników. W kategoriach alchemicznych te białe i czerwone kamienie lub nalewki służyły do tego samego celu, chociaż alchemicy osiągnęli to nie za pośrednictwem księdza, ale dzięki własnej wewnętrznej pracy transmutacji. Tutaj alchemia łączy się bezpośrednio z opowieściami o Graalu, które wykorzystują podobieństwa między Graalem, a sakramentami. 

Od czasu do czasu można było spotkać przedstawienie Czerwonej Nalewki jako Jelenia. Jeleń jest postrzegany jako szlachetne męskie zwierzę. To łączy się z Jednorożcem jako symbolem białej lub kobiecej nalewki. Na niektórych alchemicznych ilustracjach, takich jak ta z końca XVI wieku w Księdze Lambspring, Jeleń i Jednorożec spotykają się w lesie duszy w ramach procesu wewnętrznej przemiany.


7. Transmutacja

Końcowy etap prac był często symbolizowany przez Feniksa powstającego z płomieni. Sięga to do greckiego mitu o Feniksie, który odnawia się co 500 lat, dokonując samozapłonu. 
Jest to zatem rodzaj zmartwychwstania i było to paralelne z symbolem Chrystusa powstającego z grobu. 

W kategoriach wewnętrznych oznacza to odrodzenie się osobowości z tygla transformacji. Alchemicy, medytując nad procesami w swoich butelkach, rzucili się w morze dziwnych doświadczeń, a gdy pracowali nad nimi w ramach swoich medytacji, starali się uchwycić wewnętrzne podobieństwa i znaczenie każdego z etapów procesu, który rozpoczęli, w poczuciu, że doświadczyli wewnętrznej śmierci i odrodzenia, osiągając Kamień Filozoficzny. 
Ten kamień był faktycznie doświadczany jako "formowanie się solidnej ziemi w ruchomym morzu ich wewnętrznego świata." Po znalezieniu tego solidnego gruntu w duszy alchemicy byli w stanie w twórczy sposób kierować swoim życiem, mogli zakorzenić swoją osobowość na solidnym fundamencie lub gruncie wewnętrznego doświadczenia. Jednym z symboli kamienia był Uroboros, wąż trzymający/zjadający swój ogon. 

Rozpoczynając pracę, wszyscy jesteśmy raczej nieuformowani i często ofiarami na łasce biegunowości w duszy, energii psychicznej, która nieustannie przesuwa się z jednego bieguna na drugi. Od radości do rozpaczy, od dominującej pozytywności do głębokiej melancholii i negatywności, od światła do ciemności, od energii do bezwładności. 

Nasza świadomość w naturalny sposób podąża za cyklem czuwania i snu, odzwierciedlając cykl dnia i nocy oraz pory roku w przyrodzie. Ta dwoistość znajduje odzwierciedlenie w wielu naszych wewnętrznych doświadczeniach. Wąż często był używany jako symbol dwoistości - jego długiego wyciągniętego ciała oddzielającego polaryzację głowy i ogona. Niekiedy zamiast węża używano tu postaci skrzydlatego smoka, aby na początku pracy zamknąć krąg ze smokiem. Kiedy wąż lub smok chwycił za ogon, połączył bieguny w okrąg, symbol dla alchemików osiągnięcia trwałości pośród dualistycznych energii sił duszy. 

Stworzenie Kamienia Filozoficznego było uformowaniem trwałego wewnętrznego podłoża, na którym filozofowie alchemiccy mogli budować swoje osobowości i doświadczyć pełnego potencjału bycia człowiekiem. W ten sposób alchemicy mogli kontynuować swój cykl wewnętrznej przemiany, rozpoczynając podróż, w której spotkali archetypowe postacie zwierząt. 
Kroki na ich drodze były równoległe z ich eksperymentami w miarkach, a szczegółowe obrazy procesów zmian zostały opracowane razem z archetypami zwierzęcymi z tego etapu w podobny do mandali obraz, którego użyli jako podstawy do swoich medytacji.

Alchemia jest niezwykle rozległą dziedziną i jak wspominałam, ani tym jednym wpisem nie jestem w stanie przekazać jej znacznej części, ani nawet wyczerpać tematu symboliki alchemicznej. Mam jednak nadzieję, że ten wstęp okaże się pomocny dla każdego kto poszukuje siebie, albo też chce rozwijać swój warsztat psychologiczny, magiczny, chemiczny.

Viv


Copyright © Witchy Stuff - behind the veil , Blogger